W połowie maja miałem okazję spędzić kilka dni we Wrocławiu. N. coachowała na Rails Girls Wrocław, a ja wykorzystałem wolną sobotę, żeby wybrać się w Karkonosze. Jeszcze nigdy wcześniej nie byłem w tamtych okolicach, może poza zimowym pobytem w Pecu pod Śnieżką, prawie 6 lat temu.
Tym razem cel miał być inny – ciekawy trening, zaplanowany na 20-30 kilometrów oraz okazja do zrobienia fajnych zdjęć.
Trasa
Zatrzymałem się w Karpaczu, niedaleko Świątyni Wang (nazwa jak z Chin) i tu rozpoczęła się moja trasa. Od razu okazało się, że ruszyłem w przeciwnym kierunku niż to sobie wcześniej zaplanowałem. Ale jakoś po drodze nie udało mi się namierzyć początku czerwonego szlaku od którego miałem zacząć. Stwierdziłem więc, że to bez znaczenia i ruszyłem.
![Widok na Śnieżkę, od podnóża](/_astro/14281314764_f77654f9bf_h.CIcwt-WS_Z1Mxjv1.jpeg)
Na początek miałem długie podejście, aż na grzbiet. Właściwie to było ono najdłuższe, ale wcale nie było nudne. Wymijając Pielgrzymy – wielkie samotne skały – dotarłem na Słonecznik (1416 m). Za plecami, w kierunku północnym rozpościerała się panorama na całą kotlinę.
Później grzbietem, szeroko i łagodnie ruszyłem w kierunku Śnieżki – na wschód. Po drodze podziwiałem fantastyczne widoki, najpierw na Wielki Staw, kawałek dalej ukazał się też Mały Staw, ze schroniskiem PTTK Samotnia. Wszystko wyglądało tak wspaniale, że postanowiłem koniecznie zejść pod schronisko.
![Widok na Mały Staw, Karkonosze](/_astro/14278610791_3b216d8ecb_h.BZ-wVysb_2uebTg.jpeg)
Samotnia
Chociaż trudno mi wybierać, bo cały czas bylem pod wrażeniem, to widok na Samotnię był jednym z najpiękniejszych tego dnia. Odpoczywając chwilę nad stawem pod Samotnią, z tego miejsca zrobiłem jeszcze niedługą pętlę, podążając malowniczym niebieskim szlakiem, w dół doliny i potoku Łomnica. To również niezapomniany odcinek!
![Fajna ścieżka wzdłuż potoku u podnóży Śnieżki](/_astro/14280360972_1c16b0fdb1_h.Bf0am-Hr_1e4UPb.jpeg)
Na Śnieżkę
Następnym etapem było już wejście na Śnieżkę. Oczywiście musiałem z powrotem wejść na grań -tym razem czarnym szlakiem, tzw. Drogą Śląską. Podejście było długie i trochę męczące ale dało się wytrzymać. Później znów trochę prostej i znalazłem się u podnóża Śnieżki.
Na sam wierzchołek zostało do pokonania jakieś 200 metrów różnicy wysokości. Wspomagając się kijami, pokonałem ten segment w 20 minut… ale z przerwami na zdjęcia. Może będę miał okazję jeszcze tu wrócić i trochę powalczyć o lepszy czas.
![Widok ze Śnieżki w kierunku północnym](/_astro/14284312164_4078749df0_h.CrqWUgu9_gSW1Y.jpeg)
Ze Śnieżki w dół, łagodnym traktem zbiegało się fajnie. Później było jeszcze bajeczne, strome zejście czerwonym szlakiem w kierunku Schroniska PTTK Nad Łomniczką. Ten odcinek także obfitował w “achy” i “ochy” z mojej strony. Był też bardzo trudny technicznie i stromy.
![Fantastyczny widok na krętą ścieżkę, prowadzącą do schroniska nad Łomniczką](/_astro/14281307971_475a127b44_h.CA-bJrfe_Z1rrAPT.jpeg)
Od schroniska aż do Karpacza trakt był łagodny, więc można się było rozpędzić i gnać ile zostało tchu ;-)
Bieganie z lustrzanką
Wziąłem ze sobą lustrzankę, bo chciałem przede wszystkim zrobić fajne zdjęcia. Więc to od razu spycha bieganie na drugi plan. Nie da się sensownie biegać z ciężkim sprzętem. Niestety do plecaka nie Canon nie chciał wejść, a na pasku na szyi cały czas się lekko obijał co po jakimś czasie staje się irytujące. Ostatecznie, w etapach kiedy biegłem, najwygodniej było trzymać aparat po prostu w ręce, owijając chwyt paskiem. To oczywiście nie uwzględnia ryzyka upadku…
Niestety jestem teraz w rozterce z tego powodu, z jednej strony lubię biegać i chciałbym zawsze trochę szybciej i mocniej przejść / przebiec szlaki. Ale z drugiej strony, perspektywa widoków i krajobrazów bardzo składnia mnie do brania sprzętu ze sobą. Spróbuję jeszcze poszukać, może znajdą się jakieś ciekawe lekkie i sprytne pokrowce na aparat, które dałoby się unieruchomić za pomocą pasków.
Sumarycznie
Sudety i Karkonosze to jedno z fajniejszych miejsc jakie ostatnio odwiedziłem. Zrobiłem coś około 25 kilometrów, 1200m przewyższenia, a całość zabrała w sumie 6 godzin. Oby takich miejsc i wycieczek więcej!