Niestety nie wystartowałem w tegorocznej edycji Beskidy Ultra Trail. I choć złożyło się na to kilka powodów, ostatecznie jestem z tego mimo wszystko zadowolony. Udało mi się za to pojawić z aparatem na trasie wyścigu i zrobić kilka zdjęć uczestnikom. Okazało się to samo w sobie organizacyjnym wyzwaniem.
Start
Wystartowali o 4:00 rano z amfiteatru w Szczyrku. Ja wstałem o 2:00, żeby zdążyć z Krakowa na miejsce. Ale warto było się poświęcić, żeby się tam znaleźć. Dookoła panowała pozytywna atmosfera, co widać na twarzach uczestników. Pewnie jeszcze nie wszyscy zdawali sobie sprawę, co ich czeka… Nie! Jestem pewien, że dobrze wiedzieli co robią. Że robią, to co kochają.

Pierwszy podbiegi i wejście w teren
Kilkanaście minut później udało mi się złapać uczestników na pierwszym podbiegu. Nie zrobiłem tam jednak żadnych specjalnych ujęć. Dużo fajniej było kilka kilometrów dalej, na pierwszym punkcie z jedzeniem. Jasne światło przed domem było wyspą do które ciągnęli biegacze…

Równie malowniczo wyglądał też sznur światełek, znaczony przez czołówki zbiegających po zboczach na drugiej stronie doliny.

Godzinę później (około 7:00 rano) byłem już w następnym punkcie odżywczym, przy schronisku PTTK na Dębowcu. Był już świt i w sumie to liczyłem na odrobinę słońca. Niestety było zupełnie szaro.
Dolina Wapienicy
Gdy większość biegaczy przebiegła, przedostałem się kawałek na zachód, w okolice Doliny Wapienicy i Jeziora Wielka Łąka. Trasa przecinała mały mostek na rzece. Ta lokalizacja okazała się bardzo ciekawa, udało mi się złapać zawodników w fajnym kadrze na tymże mostku.

Krótka przerwa na “okoliczności przyrody”…

Sama dolina Wapienicy i okolice jeziora to teren Nadleśnictwa Bielsko-Biała, które nawet promuje rekreację w tych okolicach. Po drodze zrobiłem więc także kilkukilometrową pętlę po ścieżkach wytyczonych specjalnie dla biegaczy.

Połówka
Było już po 10, kiedy ruszyłem dalej. Musiałem po drodze coś zjeść i wypić solidny kubek kawy, bo zaczynała mnie łapać senność. Następnym punktem kontrolnym, na który dotarłem była Przełącz Salmopolska. Punkt zlokalizowany na 44 kilometrze, kiedy tam byłem biegacze mieli na liczniku około 7 godzin.

Mimo mgły i chłodu ekipa wolontariuszy z Pokojowego Patrolu uwijała się i świadczyła pomoc wszystkim zawodnikom. Chyba wszyscy mieli okazję tu trochę odpocząć, pokrzepić się i ruszali dalej w dobrym nastroju.

Końcówka
Na koniec, późnym popołudniem zostało mi jeszcze jedno miejsce, które zdążyłem odwiedzić. W okolicach Twardorzeczki trasa zbiegała z Magurki Radziechowskiej, przez Muronkę i Ostre w dół.

Postanowiłem wyjść trochę na przeciw tym, którzy zostali na trasie. Mieli za sobą około 80km i kilkanaście godzin na nogach. Spotkałem kilku takich mocarzy. Zejście z Ostrego było na prawdę strome. Każdy z uczestników musiał to dobrze odczuć.
Około 18:00, mniej więcej w okolicach Muronki musiałem już zawrócić. Właśnie wtedy wybiegł Filip Kolasa, z którym zbiegłem razem aż do Ostrego. Filip zajął 16. miejsce na dystansie 90km, z czasem 15h56min.

Zapraszam oczywiście do obejrzenia całej galeri zdjęć. Znajdziecie ją na Google+.
Inspiracja
Mimo, że sam nie brałem udziału w biegu to możliwość obserwowania uczestników, ich emocji, zawziętości, wysiłku, potu i bólu dostarczył niesamowitych wrażeń. Wiem, że te zdjęcia stanowić będą dla mnie ogromne źródło inspiracji i potężny bodziec do przygotowań w przyszłym roku. Jeżeli będzie, a będzie!
Pozdrowienia dla wszystkich uczestników, gratuluje udziału i wytrwałości w zmaganiach na trasie. Ogromny podziw dla uczestników wyzwania na 250km, które w ogóle przerasta moje wyobrażenie o ultramaratonach! Do następnego razu!