Siedem dni szybko zleciało. Udało mi się wykonać zgodnie z planem wszystkie 5 treningów i jestem z tego całkiem zadowolony. Zapraszam do krótkiego podsumowania.
Statystyki
Nabiegałem się trochę, ale zakładałem że nie będzie łatwo. Choć właściwie nie bolało mnie nic, ani nie czułem specjalnego zmęczenia. Sumarycznie:
- 63 kilometry
- 7h treningów
- 727m przewyższenia
Długie wybieganie
Te 22km były nawet całkiem bezbolesne. Zrobiłem standardową trasę, to jest z Ruczaju, przez Pychowice, Forty i bulwarami wzdłuż Wisły aż do mostu i śluzy przy torze kajakowym. Na drugą stronę rzeki i powrót przez Lasek Wolski, okolice ZOO, Kopiec Kościuszki, most Zwierzyniecki i Zakrzówek.
Po drodze zjadłem dwa żele Optonia (dobrze wchodzą, choć są mało kaloryczne) i batonika proteinowego (też Optonii, strasznie zamulający).
A i na sam koniec już, udało mi się przebić na pierwsze miejsce w segmencie “Zielna do Pychowickiej” na Strava, poprawiając rekord o 20 sekund!
Czas, czas, czas i plany
Przeanalizowałem dlaczego czasem odpuszczałem treningi. Głównie dlatego, że “nie miałem czasu”. I rzeczywiście patrząc na ten tydzień, to prawie 7 godzin na trasie. I będzie tego coraz więcej.
Dlatego myślę sobie, że trzeba będzie ten czas na treningi znaleźć. W tym tygodniu wszystkie biegi zrobiłem “po godzinach” – tzn. po południu i wieczorem. Myślę, że dużo optymalniej będzie jeśli uda mi się je przenieść na rano – a konkretniej – wstać te 2h wcześniej i je zyskać. I taki jest plan na ten tydzień: wtorek i czwartek zrobię jako poranne biegi, wcześnie rano. Weekend… zobaczymy.