Po prawie miesięcznej przerwie udało mi się znów trochę pobiegać. Nie był to jakoś specjalnie długi bieg, ledwie niecałe 7km. Ale dla mnie miało to duże znaczenie. Z kilku powodów…
W tym tygodniu znów trafiłem do Hamburga. W zeszłym roku byłem tu dobrych parę razy, oczywiście w ramach wyjazdów firmowych. Jest to chyba jedno z fajniejszych miast jakie dotychczas odwiedziłem. Bogate, zadbane i tętniące życiem. Obracając się w centrum ma się wrażenie, że prawie na każdej ulicy jest coś ciekawego do zobaczenia.
Po pracy, w ramach nadrabiania zaległości postanowiłem wreszcie założyć buty i wyjść na zewnątrz. Nie było jakoś szczególnie ciepło. Wiał dosyć mocy wiatr, a ja na sobie miałem spodenki, koszulkę, kurtkę Nike, opaski i rękawiczki. Po kilku minutach czekania na sygnał GPS (tak 😉 należę do tych ludzi…) ruszyłem truchtem przez park który był w pobliżu mojego hotelu.
Okazało się to być całkiem przyjemnym truchtem. Było już ciemno a park teoretycznie zamykają o 20:00 (tak było napisane na bramie przy wejściu). Zastanawiałem się więc, co robią z ludźmi, którzy nie zdążyli wrócić na czas. W sumie, u nas w Krakowie park Jordana chyba też jest zamknięty na noc? Tak mi się przynajmniej wydaje…
Tak więc kluczyłem małymi alejkami parku, podziwiając przejawiającą się tu i ówdzie po bokach architekturę. Dotarłem pod Alster i samo centrum Hamburga, gdzie klimat świąteczny atakuje wszystkie zmysły: światła, dźwięki, zapachy… Dla Niemców widocznie, takie “jarmarki” świąteczne to ciekawy sposób na spędzanie wolnego czasu w zimowe wieczory 😉
Przyznaję się. Miałem lekką przerwę z bieganiem, podyktowaną brakiem motywacji. Około miesiąc temu biegłem półmaraton, z czasem poniżej 2. godzin – dla mnie całkiem pozytywnie… Ale sam start jakoś wyrwał mnie z równowagi – długo się zbierałem, żeby wrócić do biegania. Zawsze “było coś ważniejszego”. Oczywiście, gówno prawda 😉 Mój mózg widocznie preferował ciepłe mieszkanie, białe pieczywo itd…
Czas z tym skończyć! Dużo lepiej się czuję, mając za sobą choćby krótki biegowy / turystyczny spacer, niż kolejny wieczór spędzony inaczej. Chciałbym pisać / będę pisał częściej o takich wypadach, bo zauważyłem że wpływa to na mnie pozytywnie i mobilizująco!